Willa Gurewicza w Otwocku od frontu
07 listopada 2025

Willa Gurewicza w Otwocku – historia niezwykłego pensjonatu nad Świdrem

Na początku XX wieku Otwock przeżywał swój złoty czas. Wzdłuż linii kolejowej, która łączyła Warszawę z Lublinem, powstawały setki drewnianych willi w stylu świdermajer. Do miasta przyjeżdżano leczyć nerwy, płuca i duszę – wśród sosen, w powietrzu przesyconym żywicą i ciszą. To właśnie tutaj, w 1906 roku, Abram Gurewicz wraz z synem Szymonem postanowili zbudować własną willę.

 

Początkowo była to niewielka letniskowa rezydencja, nazwana Gurewiczanką. Z czasem jednak, wraz z rosnącą popularnością Otwocka, rodzina zaczęła ją rozbudowywać. Każdy kolejny sezon przynosił nowe skrzydła, tarasy i werandy. Ostatecznie, w 1921 roku, powstał ogromny kompleks, który przeszedł do historii jako Pensjonat Abrama Gurewicza – drewniany gmach o powierzchni 2700 m² i kubaturze około 20 000 m³.

Był to nie tylko największy tego typu budynek w Polsce, lecz także jedna z największych drewnianych konstrukcji w Europie.

 

Dlaczego Otwock przyciągał warszawiaków i ludzi sztuki?

 

Na przełomie XIX i XX wieku Warszawa była duszna, głośna i przeludniona. Letniska podwarszawskie, w tym Otwock, stanowiły azyl dla tych, którzy pragnęli uciec od hałasu i pyłu stolicy. Tutejsze sosny, ruch powietrza od Wisły i łagodny mikroklimat miały, jak wierzono, właściwości lecznicze.

 

Otwock rozwijał się błyskawicznie dzięki Kolei Nadwiślańskiej, której szeroki tor łączył miasto z Warszawą. Wystarczyło kilkadziesiąt minut, by znaleźć się w zupełnie innym świecie – pełnym zieleni, drewnianych domów i uzdrowiskowych pensjonatów. To tutaj powstała kultura wypoczynku klasy średniej i inteligencji. Do Gurewiczanki przyjeżdżali profesorowie, lekarze, dziennikarze i artyści. Wśród gości bywali Janusz Korczak i Julian Tuwim. Otwock stał się miejscem spotkań ludzi myślących, piszących, dyskutujących – dość wiedzieć, że w Otwocku swego czasu wypoczywał i tworzył sam Władysław Reymont. 

 

Jak wyglądał pensjonat w czasach swojej świetności?

 

Willa Gurewicza była arcydziełem stylu świdermajer. Pensjonat miał siedem połączonych skrzydeł, ułożonych w wieloboczny plan. Całość otaczał ogród w stylu angielskim, w którym – obok sosen – rosły egzotyczne rośliny, takie jak bananowce i juki. Od strony wschodniej i południowej rozciągały się przeszklone werandy i tarasy. 

 

Wnętrza robiły wrażenie. Oprócz pokoi mieszkalnych znajdowała się tam jadalnia, bawialnia, czytelnia, sala koncertowa i pokoje gier. Goście mogli korzystać z usług fryzjera, portiera i szofera. W folderach reklamowych podkreślano wyjątkowy standard: elektryczność, bieżąca woda, kanalizacja, centralne ogrzewanie i linia telefoniczna z Warszawą.

 

W 1927 roku jadalnię i czytelnię ozdobił Józef Tom, profesor warszawskiej ASP i twórca herbu Otwocka. Wnętrza zdobiły motywy roślinne inspirowane otaczającym ogrodem – ornamenty kwiatowe, gięte linie i wzory nawiązujące do natury. 

 

Mimo imponującego rozmachu, pensjonat nie był sanatorium w medycznym sensie. Był to zakład leczniczo-dietetyczny – miejsce dla rekonwalescentów i osób pragnących odpoczynku. Pensjonat mógł pomieścić około 80 osób. Goście przyjeżdżali tu na kilkutygodniowe turnusy.

 

Jakie były losy budynku w czasie II wojny światowej?

 

W 1939 roku Otwock znalazł się pod okupacją niemiecką. Pensjonat Gurewicza przejęły władze okupacyjne – początkowo mieściła się tu komendantura, a od 1941 roku szpital wojskowy dla żołnierzy niemieckich.

 

Wieżyczka, która górowała nad lasem, została zniszczona, ponieważ stanowiła punkt orientacyjny widoczny z daleka. Dla mieszkańców Otwocka była to strata symboliczna – wraz z nią runął znak rozpoznawczy całego kompleksu.

 

Po wojnie rodzina Gurewiczów sprzedała zrujnowany majątek Warszawskiemu Zarządowi Samorządowemu. Przez kilka kolejnych dekad budynek zmieniał funkcje – mieścił się tu Centralny Szpital Lotniczy, a następnie Liceum Medyczne. Choć dzięki temu gmach przetrwał, jego stan z roku na rok się pogarszał.

 

Willa Gurewicza przed wojną

 

Dlaczego Willa Gurewicza zaczęła popadać w ruinę?

 

Po 1989 roku obiekt trafił do Polskiej Fundacji Alzheimerowskiej, jednak brak funduszy na utrzymanie tak ogromnej, drewnianej struktury sprawił, że zaczęła ona niszczeć. Od 2007 roku budynek przeszedł pod zarząd Skarbu Państwa i starostwa powiatowego w Otwocku.

 

Przez lata stał pusty, nieogrzewany, niekonserwowany. Deski próchniały, dach przeciekał, a wnętrza porastał grzyb. Dla wielu mieszkańców była to tragedia – symbol miasta dosłownie rozsypywał się w pył. Jednocześnie rygorystyczne wymogi konserwatorskie sprawiały, że nikt nie chciał podjąć się renowacji.

 

Jak doszło do powstania „Nowego Gurewicza”?

 

Przełom nastąpił dopiero w drugiej dekadzie XXI wieku. Budynkiem zainteresowali się trzej inwestorzy – Jan Majdecki, Piotr Sójka i Maciej Olesiński – którzy postanowili tchnąć w niego nowe życie.

 

Okazało się jednak, że oryginalna konstrukcja jest w stanie katastrofalnym. Drewno było zbutwiałe, przegniłe, zainfekowane przez szkodniki. Konieczna była całkowita rekonstrukcja – nowy szkielet z betonu wewnątrz i drewniana fasada odwzorowana w każdym detalu.

 

Podczas rozbiórki każdy element został sfotografowany, oznaczony i zarchiwizowany. Udało się uratować część drzwi, żeliwne balustrady, siedem pieców kaflowych oraz dwie oryginalne werandy. Odbudowano wieżyczkę w północnym skrzydle i taras do kąpieli słonecznych.

 

Nowy Gurewicz odzyskał dawną sylwetkę, ale w nowoczesnym wydaniu – z zachowaniem wszystkich proporcji i detali. Nawet kolor elewacji, dziś biało-szary, wybrano po odkryciu oryginalnych warstw farby ukrytych pod zielenią z czasów PRL-u.